Zdenerwowana opuściłam ujeżdżalnię, prowadząc mojego konia za wodze. Dominika krzyknęła za mną, ale nie miałam zamiaru jej słuchać. Dla mnie oczywiste było, że ona wyraziła zgodę na to, co zrobiła Beata. Wciąż miałam przed oczami jej twarz z wyrazami zarówno zdziwienia, przerażenia jak i zmieszania, kiedy rozległo się rżenie Kamira. W końcu dziewczyna złapała mnie za ramię i szarpnęła mocno. I tak bardzo roztrzęsiony już Kamir uskoczył w bok. Puściłam wodze, pozwalając mu pobiec przed siebie. Patrzyłam za nim tęsknym spojrzeniem. Jedyne, na co miałam teraz ochotę, było wskoczyć mu na grzbiet i pogalopować przed siebie. Zostawić za sobą wszystko, co nie powinno mieć miejsca.
- Zostaw mnie! - warknęłam i poszłam przed siebie.
- Magda! - krzyknęła za mną Dominika. - Daj mi wyjaśnić!
- A co powiesz? Że miało mnie dziś nie być i myślałam, że nie zauważę, że ta... osoba... jeździ na MOIM koniu? - odwróciłam się, patrząc na Dominikę.
Dziewczyna spuściła wzrok. Chwilę bawiła się kamykiem przy jej stopie, trącając go czubkiem buta. W końcu, nie podnosząc wzroku, odpowiedziała powoli, zastanawiając się nad każdym słowem:
- To nie tak. Beata... poprosiła, żebym jej pozwoliła spróbować dosiąść Kamira. Wiedziałam, że cię dziś nie będzie, więc się zgodziłam. Obiecała, że nie użyje bata ani niczego, co by go zdenerwowało. Widziałam jak go szczotkowała. Wiercił się strasznie, a ona nawet nie podniosła na niego głosu. Zaufałam jej i poszłam odmalować nasze logo.
- Oczywiście - mruknęłam. - Następnym razem mnie informuj. A Beacie NIGDY nie ufaj.
Ruszyłam przed siebie w stronę stajni.
- Jesteś zła?
- A jak myślisz?! - warknęłam i puściłam się biegiem przed siebie.
Wbiegłam do stajni i poszukałam wzrokiem miejsca, gdzie mogłabym się ukryć. Mój wzrok padł na opartą o ścianę drabinę prowadzącą na poddasze stajni. Trzymaliśmy tam słomę i siano dla koni.
Strych, oczywiście!
Wspięłam się na górę. Często spędzałam tam czas.Zawsze, kiedy byłam smutna, a nie miałam możliwości jeździć konno, wspinałam się na poddasze. Mogłam stąd oglądać całą stadninę. Strych zajmował całą przestrzeń pod dachem, a okna były z każdej strony, mogłam patrzeć zarówno na parking i karuzelę przed stajnią, padok za, a także halę po lewej i krytą ujeżdżalnię po prawej.
Położyłam się na brzuchu na wielkiej beli siana. Skrzyżowałam przed sobą ręce, a twarz ukryłam w przedramionach.
- Magda, proszę cię! - usłyszałam z dołu krzyk Dominiki.
Drabina się poruszyła. Wiedziałam, że zaraz będę miała towarzystwo. Wskoczyłam między bele słomy leżące w rogu pomieszczenia. Domi weszła, rozejrzała się po poddaszu i poszła. Odetchnęłam.
Idę po Kamira, pomyślałam. On teraz nie da się dotknąć nikomu poza mną. Jeśli mnie pozwoli...
Wiedziałam, że mój koń się bardzo wystraszył. Kilka lat zajęła mi praca nad nim. Od początku pozwalał mi do siebie podchodzić, ale łatwo się płoszył i parę razy omal mi nie zrobił krzywdy. Zdobycie jego zaufania zajęło mi wiele czasu.
Zeszłam na dół i wyszłam ze stajni. Kamira odnalazłam stojącego koło pastwiska. Wytok nie pozwalał mu pochylić głowy, a nawet bez niego nie mógłby się paść. Munsztuk zajmował mu prawie cały pysk. Na mój widok postawił uszy i zarżał na powitanie. Wodze spadły mu z szyi i plątały się pod nogami, kiedy podchodził do mnie.
- Witaj, kochany mój - podrapałam go między oczami. - Nie pochylaj się z dopiętym popręgiem. Zaraz ci zdejmiemy to siodło...
Przemawiałam do niego spokojnie, zdejmując kolejno każdą z części rzędu. Na szczęście nie było ich wiele. Tylko siodło i ogłowie z wytokiem. Otworzyłam bramę od pastwiska i wygoniłam na nie mojego konia. Kamień spadł mi z serca kiedy zobaczyłam, że łącząca nas więź wcale nie osłabła. Wróciłam do stajni przechodząc od strony hali. Na odkrytej ujeżdżalni Dominika właśnie prowadziła lekcję na lonży, sadzając na Micheli dziewczynę mniej więcej w moim wieku, a kawałek dalej na Pikadorze galopowała Beata.
Odniosłam sprzęt do siodlarni, chociaż miałam ochotę jedynie rzucić go w ogień. Zarówno siodło jak i ogłowie należały do Beaty. Ona miała 3 ogłowia: munsztukowe, wędzidłowe i westernowe; oraz 5 siodeł: ujeżdżeniowe, skokowe, westernowe, damskie i wszechstronne. Bo kto bogatemu zabroni?
Usłyszałam głosy w stajni. Nie chciałam, żeby mnie zauważono, więc szybko odsunęłam nieco od ściany kanapę stojącą naprzeciw wieszaków ze sprzętem i wskoczyłam za nią. Taka kryjówka była lekko naciągana, trudno byłoby mnie nie zauważyć, gdyby ktoś siadł na kanapie albo postanowił ją dosunąć do ściany. Stwierdziłam, że powiem wtedy, że wpadła mi tam frotka od włosów, a może ktoś nie zwróci na mnie od razu uwagi. Jeśli zamierzał tu wejść. Ale miałam zamiar przeczekać, a potem niespodziewanie wymknąć się ze stadniny.
- Jeszcze raz przepraszam - usłyszałam głos Beatki. - Nie wiedziałam, że tak zareaguje. Nigdy więcej go nie dosiądę, najpierw zaprzyjaźnimy się z ziemi. Chcę mieć dobre kontakty ze wszystkimi końmi.
- Nie przepraszaj. Przynajmniej nie mnie - Dominika westchnęła głęboko. - Magda już chyba pojechała. Zostawiła rower, ale ktoś mógł po nią przyjechać. Nie dziwi mnie, że nic nie powiedziała. Muszę sama nakarmić konie. Miałam zamiar pojeździć na Rubinie. Ech... z własnej winy zmieniam plany.
- Nie! Nie możesz. To przeze mnie, pozwól mi to naprawić. Tylko odniosę sprzęt Pikadora i zajmę się wszystkimi końmi. Tylko... co z Rhabbim? Magdalena wypuściła go na pastwisko...
- Nałóż mu tyle paszy treściwej, ile potrzebuje. Potem go przyprowadzę. Mam swoje sposoby.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi od siodlarni. Wysunęłam głowę zza kanapy, widząc Beatę. Dziewczyna nawet nie spojrzała w moim kierunku. Powiesiła siodło i ogłowie, a następnie sięgnęła do czarnej torby leżącej w rogu pomieszczenia. Domyśliłam się, że należy do niej. Uśmiech, malujący się na oczach nastolatki nie budził we mnie zbytniej sympatii.
- I tak będziesz mój - szepnęła pod nosem.
Wyjęła z torby małe pudełeczko, wzięła coś z niego i włożyła je z powrotem. Wyszła z siodlarni.
Wypełzłam zza kanapy. Teraz nie obchodziło mnie, czy ktoś mnie zauważy. Chciałam wiedzieć, co planuje Beata. Wyjęłam to samo pudełeczko. Nazwa nic mi nie mówiła, więc odwróciłam je i przeczytałam instrukcję:
,,Lek silnie uspakajający. Stosować w wypadku nadpobudliwych lub agresywnych koni. Jednorazowe podanie powoduje duże otumanienie zwierzęcia. W przypadku dłuższego stosowania zwierzę na długo staje się spokojne, jednak pozostaje świadome otoczenia. Sposób użycia: 1-2 tabletki dziennie podawać z marchwią lub paszą. Zaleca się rozpuszczenie w wodzie lub meszu, wówczas środek najszybciej się wchłania."
Wypuściłam opakowanie. Wiedziałam, któremu z koni Beata chce to podać.
Dziękuję Koniowatej, która zrobiła mi jakże piękny nagłówek <333
Kochani, przepraszam, że ostatnio tak mało piszę (chociaż przynajmniej nie oślepniecie od tych bzdetów xD), ale na tygodniu mam tyle lekcji, że nie mam na nic czasu. A weekend zazwyczaj mi się nie chce, choć zazwyczaj wtedy mogę odrobić bardziej skomplikowane prace domowe (filmiki, wypracowania, prezentacje), na które brakuje mi czasu, kiedy chodzę do szkoły :/
Dziś się zmobilizowałam. Powiedziałam sobie, że muszę dodać chociaż jeden rozdział. Poszłam na łatwiznę wybierając tego bloga, bo na KSK utknęłam i zajęłoby mi dużo czasu silenie się na wymyślenie jakiejś akcji, na którą nie mam pomysłu :( Ale tam też coś napiszę :D Wolne powyżej 4 dni stymuluje mnie twórczo XD
Beata to świnia powtarzam to po raz kolejny :D Ona nie może dostać Kamira w swoje ręce !!! Oj nie. Zmarnowałaby konia tylko. Kurdę, że Dominika jej na to pozwoliła. Nagłówek rzeczywiście masz śliczny :* No nic to chyba tyle pozdrawiam i czekam na kolejną notkę ;)
OdpowiedzUsuńAle wredna szmata (za przeproszeniem) z Beaty jest. Powinno się takich ludzi zabijać. Dobrze przynajmniej, że to postacie fikcyjne ;) Ale nie zmienia faktu, że mnie to zdenerwowało. Trochę zdziwiło mnie to, że zaraz po jeździe na Kamirze wzięła Pikadora. Mam nadzieję, że spłonie ;) Fajny rozdział. Cieszę się, że coś napisałaś. Pozdrawiam i wesołych ^^
OdpowiedzUsuńA no i ładny nowy wygląd bloga ;)
UsuńOMG! OMG! OMG! Dalej, bo ja nie wytrzymam. Nie wierzę, że Dominika jej pozwoliła. A ta wredna su*a Beatka tylko udaje taką z dobrymi intencjami. Mam nadzieję, że nie poda mu tego leku czy coś. No w każdym razie rozdział genialny i z niecierpliwością czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDominika - hihi moja imienniczka. Muszę przyznać, że wydaje się być dość naiwną osobą, skoro bardziej ufa nowej dziewczynie, która pojawiła się w stajni niż Magdzie. - No nie wiem tak to odbieram. Tak samo trochę dziwi mnie fakt, że nie dostrzega faktu, świadczącego o tym jaki tak na prawdę jest jej narzeczony. No kurcze - jest to z pewnością dobra osoba i postać pozytywna, co do tego nie mam żadnych wątpliwości, jednak wydaje mi się po prostu bardzo naiwna, co trochę kontrastuje z jej wiekiem i przeżyciami, bo wydaje mi się, że po takich przeżyciach powinna być bardziej ostrożna i sceptyczna w kontaktach z ludźmi. Ale to tylko moja taka mała uwaga. :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o samo opowiadanie to ja jestem nim zachwycona i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D
Nominuję cię do Liebster Award, szczegóły u mnie w zakładce nominacje- http://ordinary-stable.blogspot.com/p/nominacje_5022.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Zapowiada się ciekawie. W końcu jakieś konkrety :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award, mam nadzieję, że się cieszysz :). Zapraszam do zabawy - pytania znajdziesz w notce pod nazwą: "Nominacja Liebster Blog Award 2." :)
OdpowiedzUsuń